12/30/2012

Chantre by Chatier

Jakiś czas temu pisałam o zapachu, który towarzyszył mi w czasie jesieni. Jak się okazało, był on ze mną także podczas pierwszych dni zimy. Mowa o Fabio Verso "Entusiasmo". W moim przypadku jednak zbyt długie używanie jednego typu perfum nie jest najtrafniejszą decyzją. Ostatnio zapach ten zaczął mnie nudzić, później męczyć. Wydawał mi się zbyt mocny, przytłaczający, pomimo, iż początkowo byłam nim zachwycona. Wynika z tego, iż moje zamiłowania do nieco mocniejszych zapachów są tylko chwilowe. Na dłuższą metę idealne okazują się te delikatniejsze, słodkie. Dlatego zdecydowałam się tym razem wybrać coś lżejszego. Wybór padł na znany mi już Chatier "Chantre". 





Jak łatwo wywnioskować choćby po oględzinach jedynie opakowania i buteleczki zapach ten zbliżony jest do Chanel Chance. Poznanie go jedynie utwierdza w tym przekonaniu. Wcześniej można było go odnaleźć pod nazwą Champ Chatier. Szklana butelka z dość grubego szkła mieści 100ml "wody odświeżająco-pielęgnacyjnej", jak zgrabnie ujął to producent. W innych językach jest to po prostu woda toaletowa. Ma ona nawilżać i pielęgnować skórę. Ja nie traktuję tego produktu jako pielęgnacyjny, dlatego nie przywiązuję większej uwagi do tego opisu.


"Doskonale zbalansowane połączenie słodkich i pikantnych elementów, sprawia, że zapach z każdą kolejną chwilą przechodzi przemianę. Początkowy klimat subtelnej świeżości przeistacza się w zapach pełen głębokiej zmysłowości, uwodzicielski i czarujący. Odpowiedni dla kobiet, które mają odwagę aby marzyć i realizować swoje marzenia."
                                                                                                                                                                                              źrodło: internet

Piramida zapachu:
• Nuta głowy: hiacynt, różowy pieprz
• Nuta serca: jaśmin, wetiwera
• Nuta podstawowa: irys, ambra, paczula, białe piżmo


W moim odczuciu jest to zapach bardzo kobiecy, jednak nie przez moc słodyczy, czy niezwykłą lekkość. Rzeczywiście bardzo ciekawie zmienia się, są drobne różnice między jego zapachem w butelce, na papierku testowym, a na skórze. Nie jest banalny, trudno znaleźć w nim jakieś podobieństwo do innych. I choć wcześniej pisałam, że nie należy do najlżejszych, to w porównaniu z Entusiasmo jest zdecydowanie delikatniejszy, nie tak zdecydowany, przytłaczający. Może być zarówno zapachem na dzień, jak i na wieczór. Sądzę, że wielbicielkom typowej cukierkowej słodkości lub chłodnej, nieco ziołowo-ogórkowej świeżości może nie do końca przypaść do gustu. Jednak te kobiety, które lubią balansować między zapachami, od klasycznych, po nieco bardziej filuterne zdecydowanie go polubią.






12/25/2012

Świąteczna klasyka(Golden Rose, 317)

Czerwień nigdy nie zawodzi - za każdym razem i w każdym połączeniu wygląda świetnie. Dlatego właśnie na ten kolor postawiłam, przygotowując "manicure świąteczny". Użyłam drugiego z nowo zakupionych lakierów - tym razem Golden Rose z proteinami, numer 317. Jest to klasyczna, żywa czerwień, o wykończeniu lekko żelkowym. Niestety trudno o uzyskanie pełnego krycia. Nawet przy trzech warstwach, uważnie się przyglądając, wciąż widać końcówki paznokci. Poza tym lakier nie bąbluje, wysycha w średnim tempie, dlatego warto użyć utwardzacza. Nie jest powalająco trwały - z top coatem po trzech dniach widać delikatnie starte końcówki. Podczas zmywania nie barwi płytki ani skórek wokół paznokci.
Aby nie było od początku do końca klasycznie, na paznokcie u palców serdecznych nałożyłam topper z Essence - Circus confetti, który pokazywałam już w duecie z innym lakierem Golden Rose *klik*. Całość utrwaliłam jak zawsze top coatem Nail therapy z Venity.






Pozdrawiam, klamarta.

12/23/2012

W odcieniu mlecznej czekolady - dor, nail colour, 6/1

Mam nadzieję, że Wasze przygotowania do świąt dobiegły już końca i możecie spokojnie, popijając kawkę odpoczywać, cieszyć się obecnością tych, których niekiedy widzicie kilka razy do roku i ładować wewnętrzne akumulatory energią, potrzebną do pracy w przyszłym roku.
A tymczasem przychodzę do Was z krótka prezentacją jednego z dwóch nowych lakierów, które to ostatnimi czasy nabyłam. Na pierwszy ogień wystawiam dor nail colour, nr 6/1.


Jest to kremowy lakier w odcieniu mlecznej czekolady. Do pełnego krycia wystarczą dwie grubsze warstwy lub trzy cieńsze. Nie bąbluje, wysycha dość szybko. Na wierzch użyłam top coatu Venita, dla lepszej trwałości i błysku.
Konsystencja lakieru jest dość rzadka, dlatego łatwo zalać skórki wokół paznokci. Pędzelek jak w każdym lakierze tej firmy jest niewielki, jednak nie ma problemu z posługiwaniem się nim - wystarczą trzy pociągnięcia, by pokryć cała płytkę.
Cena waha się między 3,5 a 4zł, w zależności o sklepu. Myślę, że to bardzo korzystna kwota, biorąc pod uwagę jakość produktu. Ja miałam już kilka, jeśli nie kilkanaście lakierów dor i za każdym razem jestem jak najbardziej zadowolona.







Na zakończenie, z racji, iż nie jestem wybitną poetką, a kopiowanie życzeń ze specjalnie przygotowanych stron internetowych uważam za totalną głupotę, pragnę Wam życzyć po prostu, z całego serca WESOŁYCH ŚWIĄT, pełnych szczęścia, miłości, obecności bliskich, wolnych natomiast od sporów, kłopotów i zmartwień. Uśmiechajcie się, nie odmawiajcie sobie niczego i odpocznijcie, a w czasie nocy sylwestrowej bawcie się i tańczcie do samego rana. Gorąco Was pozdrawiam!

12/04/2012

Świecidełka i błyskotki, czyli Circus confetti Essence

Wreszcie nadszedł ten wiekopomny moment, kiedy to w mojej mieścinie otwarto pierwszą drogerię Natura. A co za tym idzie, od teraz mam dostęp do wielu firm, których oferta miejscowego Rossmanna nie obejmuje. Pośród tych marek znajduje się Essence. Kosmetyki tej firmy pojawiły się w "moim" Rossmannie raz i była to limitowanka Miami Roller Girl. Od tego czasu o nieziemskich topperach Essence mogłam pomarzyć lub też kupować je będąc w innym mieście, co niestety nie zdarza się zbyt często.
Gdy więc tylko drzwi nowo otwartej Natury otworzyły się, ja już tam byłam. I wyszłam z absolutnie świetnym topperem, na którego miałam od dawna ogromną ochotę. Mowa o Circus confetti - mieszance płatków przeróżnej wielkości, w kilku kolorach i kształtach, które razem tworzą na paznokciu piękny efekt. Pięknie komponują się z ciemną bazą, jednak sądzę, że równie ciekawie wyglądać będą z jaśniejszymi lakierami. Ja tym razem użyłam Golden Rose Classics Charming nr 50 oraz jednej warstwy toppera. Całość utrwaliłam jeszcze top coatem Venita.
Owe płatki, brokat i inne różności, które znajdują się w buteleczce po nałożeniu na paznokieć są nieco wyczuwalne, stąd pojawiła się jeszcze warstwa utwardzacza. Po jego nałożeniu wszystko staje się gładkie. Sądzę, że będę się świetnie bawić podczas zmywania tego cudeńka, jednak dla takiego efektu jak najbardziej warto.
Buteleczka mieści 8ml. Nie pamiętam dokładnej ceny, jednak jest to ok.9zł.

Ja jestem absolutnie zakochana. A jakie jest Wasze zdanie?







11/20/2012

Carrefour też potrafi zaskoczyć - pozytywnie

Niezbyt często bywam w supermarkecie Carrefour lub, jak kto woli, dawniejszy Champion. Swego czasu robiłam tam zakupy regularnie, jednak wkroczenie Biedronki na rynek całkowicie zmieniło sytuację. Ostatnio wstąpiłam tam na moment i muszę przyznać, że była to bardzo dobra decyzja. Pośród zakupionych produktów znalazły się dwa, do których początkowo podchodziłam sceptycznie. Zwyczajnie jestem osobą, która nie ma zaufania do nowości. Czas zweryfikował moje podejście - od dziś będę wpadać do Carrefoura choćby po te dwa kosmetyki. Mowa o chusteczkach nawilżanych Linteo Baby Soft&Cream oraz zmywaczu do paznokci bez acetonu z ekstraktem z nagietka Carrefour.

Do tej pory używałam chusteczek do demakijażu BeBeauty z Biedronki. Jednak nie podobał mi się fakt, że muszę je rozcinać, bo są za duże. A i mleczko, którym były nasączone niekiedy niezbyt korzystnie wpływało na moją skórę, zwłaszcza kiedy była wysuszona. Wtedy, w trakcie zmywania makijażu odczuwałam nieprzyjemne pieczenie Dlatego widząc opakowanie chusteczek dla dzieci, mieszczące 72 sztuki, w zawrotnej cenie 3,99zł(!) włożyłam je do koszyka. W końcu - skoro przeznaczone są dla jakże delikatnej skóry maluchów, to i mojej skórze(dawno już nie malucha) nie zrobią krzywdy. A kiedy bliżej zapoznałam się z informacjami zawartymi na opakowaniu byłam niemal pewna - to był strzał w dziesiątkę! I nie myliłam się.


Owe chusteczki czyszczące(materiał 50% wiskoza + 50% poliester) nasączone są mleczkiem pielęgnacyjnym z zawartością wyciągu z nagietka lekarskiego. Nie zawierają parabenów i emulgatorów PEG, obniżając dzięki temu ryzyko powstawania alergii. Utrzymują naturalny poziom PH cery. Bez alkoholu, testowane dermatologiczne. Mają odpowiedni rozmiar, nie są za małe, ani nie trzeba ich przecinać na pół. Są odpowiednio wilgotne. Świetnie radzą sobie ze zmywaniem makijażu, nie podrażniają skóry ani oczu. Nie pozostawiają tłustej bądź lepkiej powłoki. Oczywiście nie ma mowy, że usuniemy nimi wodoodporny makijaż oka, jednak delikatne produkty nie stanowią dla nich kłopotu.
Reasumując - naprawdę świetny produkt w śmiesznie niskiej cenie. Kupiłam go po raz pierwszy, jednak z całą pewnością nie ostatni.



Drugą z Carrefour'owych perełek jest bezacetonowy zmywacz do paznokci z ekstraktem ze słonecznika. Zawiera również witaminy A, E i F o działaniu wzmacniającym o nabłyszczającym. Buteleczka mieści 100ml produktu. Jego cena to 2,89zł. Natomiast produkcją zajęła się dobrze wszystkim znana polska firma Delia Cosmetics. Zatem nie tylko dla Biedronki produkują znani i lubiani.




Zmywacz po otwarciu śmierdzi jak każdy tego typu kosmetyk. Natomiast po zmyciu lakieru pozostawia całkiem przyjemny, owocowy zapach, coś jakby mango. Z usuwaniem lakieru radzi sobie świetnie, w tej kwestii porównałabym go do słynnego już zmywacza Nailty(podobno wycofanego ze sprzedaży?). Nie pozostawia na płytce i skórkach wokół białego nalotu, co czynią niektóre zmywacze. Nie powoduje rozdwajania paznokci, nie wysusza. Jest całkiem wydajny.
Nie spodziewałam się zbyt wiele po tym produkcie. Zostałam jednak mile zaskoczona. Jedyną rzeczą, do której można się przyczepić, to fakt, że dostępny jest tylko w opakowaniach o pojemności 100ml. Wiem, że nie jest to najmniej, jednak mile widziane byłoby większe opakowanie, zwłaszcza, że ja zużywam tego typu produkty w tempie ekspresowym.




Nie sądziłam, że Carrefour jeszcze kiedyś sprawi mi taką niespodziankę. Do tej pory sądziłam, że produkty oferowane w tym supermarkecie, z tzw. niższej półki cenowej, nie należą do wybitnych. Jak bardzo się myliłam!

11/12/2012

Lovely, Crystal Strenght, 281

Nie przepadam jakoś szczególnie za lakierami o wykończeniu podobnym do tego, które posiada Crystal Strenght z numerkiem 281. Dlaczego? Bo należy nakładać je bardzo uważnie - na paznokciu widać smugi w miejscach gdzie nasza ręka, a wraz z nią pędzelek, zadrży. Jednak skoro już leżał i cierpliwie czekał w pojemniku z lakierami, to postanowiłam go wreszcie wykorzystać.


Buteleczka ma pojemność 10ml. Cena to ok. 6zł. Sam lakier wg producenta ma być niezwykle trwały, nie uczulać, nie odpryskiwać, schnąć szybko, łatwo zmywać każdym rodzajem zmywacza.

Zacznę od buteleczki - byłaby całkiem zwyczajna, gdyby nie plastikowy kryształ/diament, wg niektórych być może kiczowaty, umieszczony na zakrętce. Moim zdaniem świetnie wygląda w połączeniu z akurat tym kolorem lakieru - połyskliwa czerwień i 'diamenty' - miks idealny.
Pędzelek ma standardowy kształt i odpowiedni rozmiar. Całkiem wygodnie się nim posługuje.
Aby uzyskać pełne krycie potrzebujemy dwóch warstw. Na zdjęciach poniżej mam trzy warstwy lakieru + top coat. Im więcej warstw nałożymy, tym większą intensywność i nasycenie uzyskamy.
Odcień lakieru w butelce i na paznokciach nie różni się. Nie potrafię jednak dokładnie go określić, bo zmienia się w zależności od ilości warstw oraz kąta padania światła. Czasem to zwyczajna połyskliwa czerwień, a niekiedy staje się tak intensywna, że zmienia się miejscami w czerń. Odnoszę jednak wrażenie, że odcień ten nie wygląda korzystnie - postarza dłonie(jeśli coś takiego w ogóle jest możliwe :D) i nadaje im sinawy kolorek.
Trwałość lakieru nie powala na kolana - w kwestii odporności nie różni się niczym od tych, na których nie widnieje napis "supertrwały". Bez utwardzacza odpryski mogą pojawić się nawet pierwszego dnia, z top coatem trzyma się 3/4 dni.




Pozdrawiam, K.

11/06/2012

L'biotica, Biovax, Jedwab w płynie

Marzeniem wielu z nas są miękkie, gładkie, sprężyste, błyszczące i zdrowe włosy. Sięgamy  po różnego rodzaju kosmetyki, które pomóc mają w osiągnięciu opisanych wyżej efektów.  Działanie jednych jest zadowalające, inne nie spisują się zbyt dobrze, dlatego rezygnujemy z nich, szukając naszego ideału. A jakim kosmetykiem jest jedwab w płynie Biovax? Czy sięgam po niego chętnie? A może stanowczo odradzam jego zakup? Tym właśnie tematem zajmę się dziś.


"Jedwab w płynie Biovax to kosmetyk polecany do włosów wymagających troskliwej opieki. Naturalne proteiny jedwabiu, stanowiące główny składnik preparatu, to substancje aktywne, których budowa chemiczna zbliżona jest do protein zawartych we włosach i skórze ludzkiej. Stosowanie naturalnych protein jedwabiu, które po aplikacji wnikają do wnętrza włosa oraz naskórka, pozwala głęboko nawilżyć i zregenerować jego strukturę.

Posiadają silne właściwości błonotwórcze, tworząc warstwę ochronną na powierzchni włosów i skórze głowy. Zatrzymują naturalną wilgoć, poprawiają rozczesywalność włosów oraz sprawiają, że łatwiej się układają. Naturalne proteiny jedwabiu nadają włosom elastyczność, zdrowy wygląd, miękkość oraz jedwabisty połysk.
                                                                                                                             źródło: biovax.pl



Nie zawiera  parabenów, SLS(SODIUM LAURYL SULFATE), SLES (SODIUM LAURETH SULFATE) i glikolu propylenowego. Przyjazny dla alergików i osób z wrażliwą skórą głowy.

"Substancje te mogą powodować podrażnienia skóry, a nawet stany zapalne. Przyczyniają się do powstawania łupieżu, swędzenia i przesuszenia skóry głowy. Receptura BIOVAX oparta została o naturalne i bezpieczne substancje aktywne.

Produkt ten otrzymujemy w plastikowej buteleczce z pompką. Całość zapakowana jest w tekturowe pudełeczko, które niestety wyrzuciłam, zatem nie mam możliwości pokazania Wam go, za co przepraszam. Cena za 15 ml tego jedwabiu to ok.12zł. Warto jednak szukać go w czasie promocji w aptekach. Wtedy to można kupić go nawet za 4/5zł.
Samo opakowanie wykonane jest dość solidnie. Pompka po kilku miesiącach używania nadal działa bez zarzutu, buteleczka "przeżyła" kilka upadków. Jedynie zatyczka nie wytrzymała próby czasu i pękła.

Jest to produkt niezwykle wydajny, ze względu na  formułę. Oczywistym jest, że nie nałożymy go na całe włosy, a jedynie na końcówki, a zatem wystarczy niewielka kropla. A w odmierzeniu odpowiedniej ilości pomaga nam pompka, która wydziela idealne porcje.
Nałożony na końcówki nie obciąża włosów nie skleja ich, nie sprawiają wrażenia przetłuszczonych i nieświeżych. Ma bardzo przyjemny, delikatny, nie chemiczny czy sztuczny zapach, który dość długo pozostaje na włosach.



Nakładam jedwab ten na mokre końce włosów, zanim wyschną same lub przed suszeniem. Dzięki niemu włosy stają się gładkie i miękkie. Są nieco bardziej błyszczące, jednak nie jest to efekt jak po użyciu maski czy odżywki. Niestety nie do końca ochrania on  strukturę włosów podczas zabiegów suszenia, prostowania, czy kręcenia. Staram się ograniczać te czynności, jednak nie zawsze mam czas, by czekać, aż włosy wyschną same. Zazwyczaj raz w tygodniu również jest prostuję. Przez to włosy rozdwajają się, a gdzieniegdzie pojawiają się białe, spalone czubki. Jedwab w jakimś stopniu ogranicza rozdwajanie, jednak nie zapobiega ani  nie ogranicza go całkowicie. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy nawilża skórę głowy, gdyż długość włosów, na której go stosuję jest od niej daleka, a nie wyobrażam sobie nakładania kosmetyku o konsystencji oleju dalej niż na same końce. Nawilża natomiast włosy - mniej się puszą, nieco lepiej rozczesują.
Sądzę, iż sam fakt, że ma bardziej przyjazny skład, niż np. jedwab z Biosilk, a wg opinii krążących w sieci sprawia się równie dobrze, jeśli nie lepiej, zachęca do zapoznania się z tym produktem. Ja nie miałam styczności z tego typu kosmetykami innych firm, jednak po ten zapewne sięgnę jeszcze nie raz.


10/30/2012

Różowe rozczarowanie (Butterfly, Life Style, nr ?)

Niestety, kolejny lakier Butterfly z serii Life Style nie zaskoczył mnie. Nie sprawił, że zmieniłam zdanie o tych lakierach. Utwierdził natomiast w przekonaniu, że mają świetne kolory, ale kiepściuchną jakość. Jest dokładnie taki sam, jak jego liliowy brat (*klik*) a może nawet nieco gorszy.

                                                                     

Aplikacja lakieru wcale nie należy do najcięższych. Emalia ma odpowiednią konsystencję, pędzelek nie jest ani za mały, ani za duży. Wystarczą 3 pociągnięcia, by pokryć całą płytkę. Jednakże, aby uzyskać pełne krycie potrzeba 3 warstw. Jedna warstwa nie nadaje się do noszenia, przy dwóch widać prześwity.A wiadomo -  im więcej warstw nakładamy, tym częściej pojawiają się bąbelki, a lakier nawet z utwardzaczem wysycha wolniej. I tak jak przy liliowym lakierze można wspomóc się białą emalią jako "podbijaczo-wzmacniaczem" koloru, tak przy różowym nie wchodzi to w grę - miejscami biel prześwituje lub wystaje spod wierzchniego koloru. Na paznokciach trzyma się 2-3 dni, później starte końcówki wyglądają już tak nieestetycznie, że trzeba go usunąć. Nie barwi płytki ani skórek wokół paznokci w czasie zmywania.
I oczywiście, można by bronić go, twierdząc, że za 3 czy 4 złote nie należy oczekiwać fajerwerków, jednak są lakiery, choćby Safari czy dor w tej samej cenie a o wiele wiele lepszej jakości.





 
    
Numer lakieru nie jest mi niestety znany - tyle pozostało z nalepki, na której był umieszczony.


Miłego popołudnia, K.






                                                                                            

10/24/2012

Synergen, Peeling do twarzy dla skóry wrażliwej

Usuwanie zanieczyszczeń i martwych komórek naskórka to zabieg, który staram się wykonywać regularnie. Dzięki temu cenne składniki z kremów czy maseczek lepiej się wchłaniają i docierają nawet do najgłębszych warstw skóry, niedoskonałości pojawiają się rzadziej, bo nic nie blokuje ujść gruczołów łojowych, a podkład, puder czy inne kosmetyki lepiej się rozprowadzają i dają lepszy, bardziej naturalny efekt, bez nieestetycznych nierówności i suchych skórek.
Będąc w Rossmannie natrafiłam na promocję kosmetyku przeznaczonego do tego zabiegu -  peelingu do twarzy dla skóry wrażliwej Synergen, a z racji, iż już jakiś czas temu miałam zamiar go przetestować i przekonać się, jak będzie się sprawdzał, bez wahania włożyłam go do koszyka.





Jego cena regularna to 4,99zł, natomiast promocyjna - 3,99zł.
Plastikowa tuba mieści 100ml kosmetyku.
Data przydatności - 12 miesięcy od momentu otwarcia.
Miejsce produkcji - Niemcy.

                                        


Opis producenta kosmetyku:

Usuwa delikatnie i głęboko wszelkie zanieczyszczenia oraz bakterie. Delikatne oczyszczanie, uczucie gładkości skóry. Tolerancja dla skóry przebadana dermatologiczne.

                                                                                                                 źródło: rossnet.pl
Peeling ma delikatną, kremową formułę i delikatny, bardzo przyjemny zapach. Zawiera dwa rodzaje drobinek: czerwone i białe. Te pierwsze rozpuszczają się w trakcie masowania skóry, są niewyczuwalne. Inaczej sprawa ma się w przypadku tych drugich - są dość pokaźnych rozmiarów, mają nieregularny, ostry kształt, są jak najbardziej wyczuwalne podczas złuszczania naskórka. Podzielam opinię krążącą w sieci, iż w żadnym wypadku nie jest to peeling dla bardzo wrażliwej skóry. Osoby poszukujące peelingu drobnoziarnistego nie polubią tego produktu. Drobiny są zbyt ostre - mogłyby podrażnić skórę a nawet zranić. Natomiast te z nas, których skóra jest normalna, mieszana lub tłusta powinny być z tego kosmetyku jak najbardziej zadowolone. Bardzo dobrze złuszcza(jednak należy pamiętać, by ze względu na rozmiar i ostrość drobin peelingujących,nie szaleć w trakcie rozprowadzania i wykonywać delikatne ruchy), pozostawia skórę miękką, gładką i oczyszczoną. Nie uczula, nie wysusza, nie podrażnia.



Jedyną wadą tego kosmetyku, jaką widzę, jest zbyt mała ilość drobinek. Być może jest ich tyle ze względu na fakt, że są ostre i gdyby było ich za dużo, nawet gruba skóra tłusta mogłaby źle na nie reagować. Jednak poza tym uważam, że jest naprawdę świetny kosmetyk w śmiesznie niskiej cenie.

A jakie są Wasze ulubione peelingi? Wolicie te mechaniczne czy enzymatyczne?


Do następnego wpisu, K.


10/19/2012

L`Oreal, Elseve Arginine Resist x3, Szampon wzmacniający

Od pewnego czasu walczę dzielnie z wypadaniem włosów. Z moich obserwacji wynika, że niestety ubyło ich drastycznie wiele, co muszę przyznać, coraz bardziej mnie martwi. Dlatego też, wybierając szampon do włosów, sięgnęłam po nowość formy L'Oreal, stworzoną dla potrzeb właśnie takich osób jak ja,  Elseve Arginine Resist x3 z argininą i proteiną(a właściwie jej pochodną) dla włosów osłabionych z tendencją do wypadania.



W skład owej serii wchodzą jeszcze, oprócz szamponu, pielęgnacyjna terapia wzmacniająca bez spłukiwania, natychmiastowa kuracja wzmacniająca, odżywka wzmacniająca oraz maska z serum wzmacniającym.
Każdy z wspomnianych kosmetyków zawiera dwa składniki, mające pomóc nam w walce z osłabieniem i wypadaniem włosów. A są to:
1. ARGININA - kluczowy aminokwas o podstawowym znaczeniu dla struktury włókna włosa. Dzięki swym właściwościom pobudzającym mikrokrążenie w skórze głowy pomaga zoptymalizować procesy przyswajania składników odżywczych na poziomie cebulek włosów. Odżywia cebulki i stymuluje aktywność komórek leżących u podstaw procesów tworzenia się łodyg włosów. Bez argininy włosy przestają rosnąć.
2. PROTEINA(jej pochodna) łączy się z włóknem włosa i natychmiast wnika w głąb aby wzmocnić włosy osłabione.                                                               
źródło: lorealparis.pl oraz inf. zawarte na etykiecie szamponu


  
Szampon dostępny jest w dwóch wariantach pojemnościowych: 250 i  400ml. Cena mniejszego opakowania to ok.13zł, dużego - 17zł. Ja posiadałam wersję 400ml i zakupiłam ją w Biedronce na początku sierpnia za 10,99zł.

Kosmetyk ten jest naprawdę bardzo wydajny. Tj. pisałam, kupiłam go w dniu rozpoczęcia legendarnej promocji w Biedronce, a było to 1 sierpnia. Używałam go 2/3 razy w tygodniu, bo z taką częstotliwością myję włosy. Doskonale wszystkim znany dźwięk, kiedy to w butelce nie ma już ani mililitra szamponu usłyszałam jakiś tydzień temu. Można zatem wywnioskować, że 400ml tego szamponu wystarczyło mi na ok.2,5 miesiąca. Moim zdaniem to bardzo długo, bo używałam już szamponów, które w takiej samej ilości wystarczały ledwo na miesiąc.

Konsystencja tego produktu jest całkiem w porządku, nieco żelowa, dość gęsta, nie przepływa przez palce. Zapach jest przepiękny, delikatny, świeży, jakby owocowy, pozostaje na włosach dość długo. Dobrze się pieni, jednak nie wiem, czy jest to jego zaleta. Pieni się, bo zawiera niezbyt dobre dla włosów i skóry głowy składniki, SLS, itd. O dziwo nie znalazłam żadnego składnika z końcówką -paraben, więc mamy malutki sukces.

                         

Nie podrażnia skóry głowy, nie wywołuje reakcji alergicznej, łupieżu czy swędzenia. Dobrze oczyszcza i odświeża włosy. Nadaje im gładkość, miękkość i blask. Łatwo się rozczesują. Mniej się rozdwajają, kruszą i łamią. Jednak, niestety, nadal wypadają. A przecież zadaniem tego kosmetyku miało być zapobiegnięcie tej sytuacji. Być może lepsze efekty można zauważyć przy stosowaniu kilku kosmetyków z tej serii jednocześnie, bo sam szampon nie daje rady.

Z całą pewnością sięgnę jeszcze po ten szampon, jeśli nie znajdę jakiegoś lepszego produktu. Jednak wtedy zaopatrzę się również w inne kosmetyki z tej serii, by przekonać się, czy razem będą działać jeszcze lepiej.
A może znacie, stosowałyście jakieś produkty, które pomogły Wam opanować nadmierne wypadanie włosów? Jeśli tak - piszcie!




Tymczasem pozdrawiam Was ciepło, klamarta.