8/31/2012

Bell Liquid Eye-Liner

Kocia kreska jednym z najgorętszych trendów w makijażu nowego sezonu? Świetnie, ponieważ to element, który na stałe zagościł w moim makijażu oka już pewien czas temu.
Zaczynałam od kredki - bo łatwiej, bo kreska nie musi być idealna, bo nie miałam wprawy. Kiedy już rysowanie tego elementu wychodziło mi coraz lepiej zdecydowałam się na zakup eye-linera. Padło na produkt w płynie Bell.


Skład



Buteleczka mieści 7,5g kosmetyku i wyposażona jest w cienki, elastyczny pędzelek, umożliwiający rysowanie kresek różnej grubości, z idealnie cienkimi i ostrymi zakończeniami.






                                                                      Kreska wykonana opisywanym eye-linerem Bell


Sam płyn ma odpowiednią konsystencję, nie jest ani za rzadki, ani za gęsty. Co ważne - konsystencja ta nie zmienia się z upływem czasu. Mam ten liner już grubo ponad rok, a nadal jest taki, jak zaraz po zakupie. Można stwierdzić zatem, że jest również bardzo wydajny.
Zbyt grubo nałożony kruszy się. Nie jest też powalająco trwały - po potarciu rozmazuje się. Potrzeba dwóch warstw, by kreska była głęboko czarna. Wysycha szybko. Nie uczula, nie podrażnia oczu. Jego demakijaż jest łatwy i szybki.

Kosmetyk ten jest pierwszym tego typu produktem, jaki kupiłam. Pracuje mi się nim całkiem nieźle, jednak będę poszukiwać innego, być może lepszego.

8/28/2012

Lovely Special Effect - lakier pękający + Butterfly Life Style

Podobno pękające lakiery już wyszły z mody? Pomimo to kupiłam ostatnimi czasy lakier tego typu z firmy Lovely, a co! W końcu, kiedy były na topie ja nie miałam go w mojej kolekcji, zatem teraz przyszedł i na "pękacza" czas.
Po kilku użyciach żałuję mojej decyzji. Nie dość, że lakier ten ma dość dziwną, wodnistą konsystencję, to zasycha w tempie błyskawicy. Efekt? Ciągnące 'kluski' i grudki w lakierze i na pędzelku.
A i nakładanie nie należy do najprzyjemniejszych - trzeba wykonywać bardzo szybkie pociągnięcia, bo lakier pęka od razu po nałożeniu na paznokieć. Jeśli coś nam nie wyjdzie, i chcemy dokonać poprawek, przeciągając pędzelkiem tu i ówdzie, spodziewajmy się, że ściągniemy nałożoną już warstwę. Zbyt grubo nałożony lakier nie pęka. Podsumowując - ten lakier Lovely nie wyszedł, przykro mi.

Na paznokciach dwie warstwy białego lakieru z Butterfly Life Style, warstwa lakieru pękającego w kolorze czarnym i top coat Venita.


Lakier po trzech dniach - widoczne odrosty, odprysków brak, minimalnie starte końcówki.






A Wy co sądzicie o pękających lakierach? Możecie polecić swoich ulubieńców w tej kategorii?

Pozdrawiam, K.

8/26/2012

Biały Jeleń - szampon do włosów z czystą bawełną

Biały Jeleń to seria kosmetyków, do których tysiące Polaków ma zaufanie. Zawsze, kiedy inne firmy zawodzą, można powrócić do starej, dobrej Polleny Ostrzeszów i Białego Jelenia. Właśnie w takiej sytuacji sięgnęłam po szampon do skóry suchej i wrażliwej ze skłonnością do alergii z tejże serii. Po przejściach z kosmetykiem Diplona (do przeczytania tutaj) nie wiedziałam, jaki szampon kupić, by już dostatecznie wysuszonej i podrażnionej skóry głowy nie doprowadzić do jeszcze gorszego stanu (jeśli byłoby to możliwe). Mama doradziła mi, bym sięgnęła właśnie po Białego Jelenia. Opis na butelce brzmiał całkiem obiecująco(nie licząc składu, z którym wolałam się bliżej nie zapoznawać -SLS itd.), zatem produkt ten powędrował do mojego koszyka.






Szampon nie do końca spełnił moje oczekiwania. Skóra głowy nadal jest nieco wysuszona, łuszczy się i swędzi. Jednakże nie jest to szampon przeciwłupieżowy, więc nie można wymagać od niego działania czysto przeciwłupieżowego. Aczkolwiek jeżeli szampon przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej, to mógłby nieco lepiej ją nawilżać. Zatem, w tej kwestii będę musiała posiłkować się kosmetykiem eliminującym łupież.
Natomiast oczyszczanie włosów wychodzi mu całkiem nieźle. Czasami włosy "skrzypią" w trakcie spłukiwania, co, przynajmniej ja, odczytuję jako oznakę dobrego mycia. Jeśli się mylę, proszę poprawcie mnie.
Ułatwione rozczesywanie, wygładzona powierzchnia włosa - nie jestem do końca pewna - moje włosy są  suche, niesforne, plączą się, zatem z całą pewnością sam szampon nie jest w stanie działać na nie tak, by były gładkie, miękkie i w ogóle "och i ach".
Zapach szamponu jest nieco ziołowy - delikatny, nie pozostaje zbyt długo na włosach. Konsystencja - bardzo rzadka(zużyłam dwie butelki - przy drugiej była bardziej zwarta, jednak nadal dość lejąca). 


Podsumowując stwierdzam, że szampon ten działa tak, jak na serię Biały Jeleń przystało - nie robi krzywdy. Nadaje się dla alergików i osób ze szczególnymi potrzebami i wymaganiami w kwestii kosmetyków. Jednak ze względu na to, że skóra na mojej głowie, nawet z jego pomocą, nadal nie otrząsnęła się po spotkaniu z szamponem z Diplona, kolejnej butelki już nie kupię. 
Dodać muszę, że dobrze nadaje się do mycia pędzli - włosie z pędzli EcoTools po jego użyciu pozostało w idealnym stanie.

Do następnego razu, K.

8/22/2012

Paese Colore mio nr 501

Niechętnie używam błyszczyków. Dlaczego? Ponieważ włosy lepiące się do ust i resztki kosmetyku w kącikach to nie dla mnie. Ostatnimi czasy pomyślałam jednak, że raz na jakiś czas nie zaszkodzi i będąc w sklepie poszukiwałam produktu w ciekawym odcieniu. Zainteresował mnie błyszczyk Paese z serii Colore mio z numerkiem 501. Nawiasem mówiąc, gdybym nie pamiętała, że był to pierwszy odcień z całej gamy to nie wiedziałabym, jaki to numer - napisy na nalepce zniknęły w tempie ekspresowym.
Nie przepadam za intensywnymi kolorami na moich ustach - czerwienie, fuksje itp. goszczą na moich wargach bardzo rzadko, od wielkiego grzmotu. Szukałam zatem koloru delikatnego, w odcieniach różu. I odnalazłam - Colore mio 501 jest idealny w tej kwestii. W innych mu nieco brakuje. Nie należy do najtrwalszych, po spożyciu posiłku nie należy spodziewać się, że będzie nadal na naszych ustach. Często zbiera się w zagłębieniach, tworząc nieestetyczne plamki. Natomiast jego zapach jest niesamowity - połączenie waty cukrowej i gumy balonowej. 
Cena w sklepie internetowym Paese - 9,90zł. / Cena w sklepie stacjonarnym, prowadzącym sprzedaż kosmetyków tej firmy - 6,99zł.
Podsumowując - za tę cenę nie można wymagać cudów i ja cudów nie oczekiwałam. Błyszczyk ten jest całkiem ok.





  
Zdj. w cieniu




 2 zdj. w słońcu


Pozdrawiam, K.

8/15/2012

Butterfly Life STYLE 23

Przez większą część lata malowałam paznokcie na intensywne, nawet neonowe kolory, żółcie, pomarańcze, czerwienie, błękity, zielenie. Dlatego po tym "szale kolorów" ten lakier w delikatnym, liliowym odcieniu od razu mi się spodobał. Jego cena (koło 4zł) zachęcała co kupna, więc wzięłam go bez zastanowienia.
Jakość co prawda nie powala - potrzeba 3 warstw, by krycie było zadowalające. Można jednak jako "podkład" zastosować biały lakier, który podbija kolor, dzięki czemu jest on intensywniejszy( na zdjęciach 3 warstwy tylko lakieru liliowego + top coat).
Jednakże nie odpryskuje zbyt szybko, nie 'bąbelkuje', wysycha w kilkanaście minut. Reasumując - nie jest to najlepszy lakier, jaki miałam, jednak bywały gorsze.





Pozdrawiam, K.

P.S. Wyjeżdżam na pewien czas, dlatego posty będą pojawiać się dopiero po moim powrocie.:)

8/12/2012

Golden Rose 341

Jako że pogoda w coraz brutalniejszy sposób usiłuje uświadomić nam, że jesień już blisko, serwując deszcz przynajmniej dwa razy dziennie, okrutny, mroźny wiatr i temperaturę nie wyższą niż 15 stopni(przyjemniej w świętokrzyskim - zazdroszczę jeśli u Was jest łaskawiej), to i moje upodobania w kwestii lakierów stają się bardziej jesienne. Ostatnio, będąc w osiedlowej drogerii czaiłam się koło stojaka z lakierami i wpadł mi w oko piękny odcień kawy z mlekiem. I już miałam go porwać i stanąć przed kasą, jednak po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam, że póki jeszcze choć w kalendarzu lato, to zużyję wszystkie neonowe żółtki, pomarańcze i całą resztę. Lakieru nie kupiłam, a na pazurach i tak bardziej jesień niż lato.

Lakier Golden Rose z numerkiem 341 kupiłam w grudniu zeszłego roku. I jak widzicie dotrwał aż do teraz. I to w jakim stanie! Oczywiście nie jest tak rzadki jak od razu po otwarciu, jednak do typowego "ciągutka" mu daleko. Bliżej przedstawiać lakierów z tej serii, tej firmy nie będę, bo są one prawie tak znane jak ostatnia promocja na kosmetyki Bell w Biedronce, albo i bardziej. Wspomnę tylko, że ten który mam, bez utwardzacza trzyma się kiepściunio(2 dni), natomiast z top coat'em 4/5. Potrzebne są dwie warstwy do pełnego krycia - jedna wygląda tragicznie. Przestrzegam Was przed malowaniem paznokci tym lakierem wieczorem - rano możecie obudzić się z pościelą odbitą na płytce.


 



Pozdrawiam, K.

8/10/2012

Bitwa mascar, czyli Bourjois vs. Avon

Nie wyobrażam sobie makijażu bez wytuszowanych rzęs. Mogę obyć się bez korektora, bronzera, cieni czy eye-linera, ale bez mascary ani rusz.
Aktualnie używam dwóch: Bourjois Volume Glamour Max Definition oraz Avon Super Extend Extreme. Co prawda mam w szafce jeszcze dwie, jednak są tak stare i słabej jakości, że powinnam je już dawno wyrzucić.


Tusz z Bourjois miał być rzekomo pogrubiający, jednak moim zdaniem zachowuje się raczej jak wydłużający, dlatego przedstawiam go w jednej notce z wydłużającą mascarą Avon .

Opakowanie
Tutaj zdecydowanie zwycięża Bourjois. Choć żółciutkie opakowanie Extend początkowo też mi się spodobało, to po pewnym czasie napisy się starły i nie wygląda ono już tak ciekawie.

Szczoteczka
W mascarze Bourjois - wielka, z początku trudna w obsłudze, wyposażona w miękkie, elastyczne, silikonowe włoski.
Avon - jakby spłaszczona, nie tak duża jak w Volume Glamour, z włoskami nieco twardszymi i mniej elastycznymi.
Początkowo od razu odpowiedziałabym, że wolę tę drugą. Jednak kiedy już nauczyłam się posługiwać tym kolosem z różowym uchwytem, zdecydowanie wybieram właśnie ją. 2:0 dla Bourjois.




Efekt na rzęsach
Tj. pisałam, mascarą z Bourjois trzeba nauczyć się posługiwać, znaleźć na nią metodę. Przy pierwszych użyciach skleja rzęsy, ponieważ na szczoteczce osadza się zbyt wiele tuszu, wywołując efekt "pajęczych nóżek". Jednak, gdy opracujemy odpowiedni sposób tuszowania, rzęsy stają się dokładnie rozczesane, rozdzielone, wydłużone i lekko podkręcone. Tusz nie usztywnia ich, nie osypuje się w ciągu dnia, nie kruszy. Zasycha dość szybko.
Super Extend Extreme zawiera włókna, mające wydłużyć maksymalnie rzęsy. I owe "niteczki" zadanie swe spełniają. Podczas malowania rzęs pozostają na ich końcach, dodając im kilka milimetrów. Podobnie jak tusz Bourjois, ten również nie kruszy się, pozostaje na swoim miejscu przez cały dzień.
W tej kwestii decyzja jest trudna. REMIS - 3:1.




Muszę wspomnieć tutaj jeszcze, że moje rzęsy są dość krótkie, łamliwe, rzadkie. Ogólnie rzecz biorąc - najgorsze, jakie można mieć.
A sucha skóra wokół oczu, którą musicie "podziwiać" na zdjęciach, to wynik reakcji alergicznej na krem(problem konsultowałam już z dermatologiem).


Demakijaż
Tutaj bezdyskusyjnie wygrywa mascara Avon. Usunięcie Volume Glamour Max Definition wymaga: a) cierpliwości, b)bardzo dobrego płynu dwufazowego(nie traćcie czasu, próbując z płynem micealrnym czy mleczkiem). Z tym tuszem uporałam się dopiero przy pomocy dwufazówki Bielenda Bawełna. Ziaja i Marion były zbyt słabe.
Natomiast Super Extend Extreme zmywa się szybciutko, bez opisanych wyżej przygód.

Wynik - 3:2 - zwycięzcą Bourjois

Mascarę Bourjois Volume Glamour Max Definition otrzymałam do przetestowania od portalu iBeauty.pl, co nie miało wpływu na jej ocenę, która jest całkowicie obiektywna.
Pozdrawiam, K.

8/07/2012

Dove, Joanna i Diplona, czyli czym nie katować włosów

Kiedy patrzę na opakowania tych kosmetyków jedyne, co przychodzi mi na myśl to: strata pieniędzy. Miały pomóc, a albo nie zrobiły nic, albo pogorszyły stan włosów, jak i skóry głowy.
Mowa o trzech kosmetykach , które okazały się wielkimi bublami.



Dove Heat Defense Spray Ochronny
Nie używałam wcześniej tego typu produktu, dlatego postanowiłam spróbować. A teraz zastanawiam się, co mnie do tego podkusiło. Kosmetyk ten nafaszerowany jest alkoholem w ogromnej ilości. Po jego użyciu włosy są szorstkie, lepią się. Po pewnym czasie stają się dodatkowo bardzo wysuszone, a wysoka temperatura w połączeniu ze składnikami zawartymi w tymże sprayu działa na nie jeszcze gorzej,  paląc je w ekspresowym tempie. Jedyna jego zaleta to ładny zapach. Zatem: półki z tym kosmetykiem omijajcie szerokim łukiem i... zawsze czytajcie składy kosmetyków!

Joanna Lotion do układania włosów
Zadaniem tego kosmetyku miało być ułatwienie modelowania i zwiększenia trwałości fryzury. Próbowałam używać go na mokro i na sucho - żaden ze sposobów nie podziałał. Loki kręcone lokówką, lokami, papilotami rozkręcały się po 5 minutach, włosy wyprostowane wywijały się we wszystkie strony pod wpływem najmniejszej ilości wilgoci. Jeśli coś ma na opakowaniu napis: BARDZO MOCNY, to wymagam od niego utrwalenia. Wiadomo - nie jest to lakier do włosów, i nie utrzyma fryzury w idealnym stanie przez cały dzień, ale to kilka chwil, przez które działa to zdecydowanie za mało. Nie polecam!

Diplona Professjonal Szampon regenerujący
Kosmetyk zakupiony w Biedronce początkowo nie był taki zły. Problem pojawił się po mniej więcej tygodniu używania. Skóra głowy zaczęła swędzieć, łuszczyć się. Włosy następnego dnia po umyciu wyglądały na nieświeże, przetłuszczone. Sądziłam, że może mam alergię na któryś ze składników. Jednak sytuacja powtórzyła się, kiedy zaczęła używać go moja mama. Stąd wniosek, że coś podejrzanego znajduje się w składzie, co w taki sposób działa na skórę i włosy. I choć z opakowania uśmiecha się do nas niemiecki Mistrz Fryzjerstwa Dieter Brunnet, który rekomenduje tą serię kosmetyków, to ja nigdy więcej nic z niej nie zakupię, a i Was przed nimi ostrzegam.

Używałyście kiedyś któregoś z tych kosmetyków? Działał podobnie? A może byłyście z niego zadowolone?

Pozdrawiam, K.

8/05/2012

Bielenda Bawełna

Czy macie w Waszych kosmetyczkach/toaletkach/łazienkach kosmetyki, których zapach podoba się Wam tak bardzo, że otwieracie go co kilka chwil, by po raz kolejny rozkoszować się jego aromatem? Ja mam. A jest nim jeden z dwóch produktów z serii Bielenda Bawełna (przeznaczonej do skóry suchej i wrażliwej), które chciałabym dziś przedstawić - masło do ciała.







Masło to konsystencją przypomina bardziej gęsty balsam. Z całą pewnością jest rzadsze niż ten sam produkt, tyle że z serii Olejek Arganowy(który miałam okazję kilkakrotnie użyć).





Szybko się wchłania, nie pozostawiając uczucia tłustości czy lepkości. Bardzo dobrze nawilża i łagodzi podrażnienia, np.po depilacji. Niestety jego zapach nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. A szkoda, bo jak już wspomniałam - jest przepiękny.

Czy polecam?  OWSZEM.


Drugim produktem jest dwufazowy płyn do demakijażu, który również bardzo polubiłam.





Radzi sobie ze zmyciem wodoodpornego makijażu, w moim odczuciu nawet lepiej niż produkty z Ziai czy Marion. Mascarę Bourjois glamour MAX DEFINITION, z usunięciem której miałam niemałe kłopoty, zmywa w tempie ekspresowym. Nie podrażnia oczu ani skóry wokół nich. Pozostawia natomiast tłustą warstewkę, jednak wydaje mi się, że każdy dwufazowy płyn "tak ma" .

Ten kosmetyk również jak najbardziej POLECAM.

Przypomnę jeszcze, że możecie zakupić go w Biedronce za 5,99zł w czasie trwającej do 14 sierpnia oferty  w ramach promocji "Moje piękno". 


Obydwa produkty były częścią nagrody, którą wygrałam w konkursie na iBeauty (klik).

Pozdrawiam, K.


8/03/2012

dor nail colour 5/2 + "zdobienie"

Jako że wczorajszy mecz siatkówki Polska-Argentyna zbytnio nie porywał(co nie zmienia faktu, że 3:0 dla nas to wynik, jaki zawsze chciałabym oglądać), podczas drugiego seta postanowiłam pomalować paznokcie. Wybór padł na lakier dor nail colour 5/2. A co by nie było tak zwyczajnie, dodałam kapkę dor brokatowego(numerek zerwałam), tworząc jakieś nieudolne "zdobienie", jeśli można takim mianem nazwać połowę płytki umazaną brokatem. Całość utrwaliłam Top coat'em z Venity - therapy nail.



Lakierów  firmy dor mam kilka. Kosztują niewiele, bo koło 3/4zł, a są całkiem dobrej jakości. Wystarczą dwie warstwy do całkowitego krycia, wysychają szybko, jednak czasami lubią "bąbelkować". Na moich paznokciach trzymają się nawet 4 dni bez odprysków.
Kolor, który Wam prezentuję w rzeczywistości to intensywny niebieski, jednak mój aparat postanowił ukazać go jako lekko rozjaśniony. Najbliższe rzeczywistości jest zdjęcie pierwsze, zrobione kilka tygodni temu aparatem w telefonie, który natomiast rozmazał wszystko doszczętnie.






Pozdrawiam, K.

8/02/2012

Biedronka, ach Biedronka...

Najnowsza gazetka Biedronki "Moje piękno"(do zobaczenia m.in. tutaj) wzbudziła falę poruszenia wśród Polek, także na blogach. Bo jak tu przejść obojętnie obok kosmetyków Bell (tak trudno dostępnych dla niektórych, w tym dla mnie) już od 2,49zł(pomadka ochronna), czy dwufazówek z Bielendy za 5,99zł? A przecież to nie wszytko.
Także i ja uległam. Najpierw jednak przeszłam od wielkiego zdziwienia, po trwogę(a co, jeśli zabraknie?!), gdy zobaczyłam, że w niektórych Biedronkach postanowili rozpocząć wcześniej i wyłożyli wszystko już w poniedziałek. Co to zakupy potrafią zrobić z człowiekiem... U mnie jednak wszystko poszło zgodnie z planem-promocja rozpoczęła się dopiero wczoraj, tj. zapowiadano w gazetce.
Z rana, kiedy to byłam w sklepie, wielkiego zainteresowania nie widziałam. Później jednak musiało być lepiej, gdyż po południu na próżno było(przynajmniej w Biedronce, w której jeszcze na chwilę wstąpiłam)szukać np. bronzera. Uszczupliła się także gama kolorystyczna lakierów.
Ja miałam listę tego, co chciałam kupić i prawie wszystkie jej punkty zrealizowałam. Po głębszym zastanowieniu nie kupiłam paru rzeczy, gdyż stwierdziłam, że nie są mi aż tak niezbędne.

Do mojego koszyka trafiły:
-róż w odcieniu 2 - 5,99zł
-matowy cień do powiek(brązowy+kremowy) - 7,99zł
-szampon Elseve Arginine Resist X3 - 10,99zł
-chusteczki do higieny intymnej Intimea - 3,99zł
-SkrzypOptima - 9,99zł.




Co do półki Bell - bardzo spodobało mi się, że wszystko jest zapakowane, szczoteczki od mascar są ułożone oddzielnie, doskonale je widać, zatem nie ma możliwości obmacania wszystkiego, pod pretekstem, że "nie widać". Moim zdaniem powinno się pomyśleć, nad tym, aby tusze każdej firmy były tak pakowane.






Podsumowując - jestem zadowolona, że udało mi się kupić to, co zamierzałam. Być może jeszcze coś w najbliższym czasie dokupię, jednak na razie mam wszystko, czego potrzebuję.
A Wy? Jeszcze przed zakupami, czy już po? A może nic nie wpadło Wam w oko, nic Was nie zainteresowało?

Pozdrawiam, K.


3, 2, 1 - START!

Tym właśnie sposobem rozpoczęłam przygodę z blogowaniem. :)
A skąd pomysł, by dołączyć do jakże szerokiego grona bloggerek? Do końca nie wiem. Być może z potrzeby podzielenia się z kimś tym, co mnie interesuje, co sądzę na dany temat, a o czym niezbyt chętnie rozmawiają moi bliscy. W końcu, ileż można słuchać na temat mody, urody, zakupów, czy zwyczajnych błahostek?! Ja mogę słuchać i mówić godzinami. 
Wiem też ze swojego doświadczenia, że internet to bezdenne źródło wiedzy i inspiracji. Doskonale znana mi jest sytuacja, gdy zanim coś kupię, wolę przeczytać masę postów na temat tej rzeczy. Wiem wtedy, że nie biorę czegoś w ciemno, że komuś to "coś" dobrze służy, więc może i mnie przypadnie do gustu. Dlatego i ja dodam swoje trzy grosze, lub jak kto woli, zrecenzuję. 
Nie jestem jeszcze w pełni pewna, co znajdzie się na moim blogu. Mam pewną wizję, jednak czas zweryfikuje, czy jest ona trafna.
Mam nadzieję, że moja przygoda z blogowaniem potrwa jak najdłużej, znajdzie się choć malusieńka grupa osób, które będą tutaj zaglądać, a jeśli 2 sierpnia 2013 roku to miejsce nadal będzie istnieć, pomyślę "Było warto!".
Pozdrawiam, K.