7/04/2014

GDZIE MASA SILIKONÓW TAM DOBREGO PODKŁADU NIE BĘDZIE || PIERRE RENE, SKIN BALANCE

Jak szybko minął czas od publikacji ostatniego posta na temat kosmetyku. Planowałam zrobić sobie dwa, trzy tygodnie przerwy. Czas ten rozciągnął się jednak na ponad miesiąc. Aż tyle trwał mój blogowy urlop, w trakcie którego pojawiło się kilka nieplanowanych przystanków. Na szczęście laptopa udało się odratować. Startuję zatem z podładowanymi akumulatorami i garścią pomysłów. Na pierwszy ogień kosmetyk, którego recenzję odkładałam już od bardzo długiego czasu. Do ostatniej chwili nie byłam pewna, co tak właściwie mam o nim sądzić. "Drugi ColorStay!" - takie określenia napotkałam w wielu recenzjach podkładu Pierre Rene Skin Balance. Tak się składa, że przez długi czas używałam CS, dlatego mogę powiedzieć co nieco na temat rzekomego podobieństwa tych kosmetyków.


Skin Balance należy do gamy podkładów kryjących. W serii znajdziemy 6 odcieni, w większości niestety dość ciemnych. Jakiś czas temu wprowadzony został jednak odcień 20 Champagne, który będzie odpowiedni dla bladolicych. Cena waha się między 20 a 24zł w zależności od sklepu. Dostępny jest m.in. w Naturze oraz sklepie internetowym Pierre Rene.

Opakowanie - estetyczna, szklana butelka o pojemności 30ml z pompką, która działa sprawnie i odmierza odpowiednią ilość produktu. Zaliczam na plus. Tak jak zapach, choć wiem, że dla wielu z Was jest drażniący. Ja lubię takie słodkie ulepki, więc nie jest on dla mnie problemem.

Jako typowa "blada twarz" zdecydowałam się oczywiście na  Champagne. Kupowałam go w ciemno, ponieważ w tym czasie nie był on dostępny w większości drogerii. Wybór okazał się trafny, choć z niewielkim ale. Na pierwszy rzut oka jest to bardzo naturalny, ładny, neutralny odcień z niewielką przewagą tonów żółtych. W moim przypadku ze względu na liczne zaczerwienienia zdecydowanie lepiej sprawdziłby się, gdyby był definitywnie w ciepłej tonacji. W zestawieniu z ColorStay w odcieni 150 Buff wypada bardzo podobnie, dlatego jeżeli zazwyczaj sięgacie właśnie po ten odcień CS, śmiało możecie wybrać Champagne.



Podkład ma kremową, dość gęstą konsystencję. Podczas aplikacji sprawia niestety trochę kłopotów. Nakładałam go palcami, wklepując go w skórę i ta metoda sprawdziła się najlepiej. Nie zagra w przypadku tego podkładu żadne rozmazywanie, mizianie, ruchy koliste itp. - nieestetyczne smugi gwarantowane. Krycie określiłabym jako średnie w kierunku mocnego. Jedna warstwa nie poradzi sobie z zamaskowaniem niedoskonałości, ale druga już tak. Po aplikacji wygląda dobrze: nie podkreśla porów i zmarszczek.  Niestety w ciągu dnia zaczyna w nich zbierać, co stanowi wielką wadę.
Daje satynowe wykończenie, dlatego radzę przypudrować go choćby delikatnie w strefie T. Sam podkład na mojej mieszanej cerze nie wytrzymałby zbyt długo, a już na pewno nie obiecywane przez producenta 12 godzin. Oprószony porządnie pudrem bambusowym Paese wygląda w porządku (tzn. trzyma mat) około 4 godziny, później konieczne jest usunięcie nadmiaru sebum. Na skórze pozostaje jednak zdecydowanie dłużej, jednak z każdą godziną wygląda niestety coraz gorzej. 
Dobrze współpracuje z innymi kosmetykami, od kremów po korektory, czy róże.


Na koniec pozostawiłam aspekt, który sprawia, że nie sięgnę więcej po ten podkład. Analizując skład można dostrzec masę silikonów. Niestety moja skóra po pewnym czasie postanowiła w konkretny sposób dać mi do zrozumienia, że nie będzie dłużej tolerować tych składników, a co za tym idzie podkład ten nie jest dla mnie. Stała się bardzo sucha, ściągnięta. Nie pomagała nawet gruba warstwa kremu nawilżającego. Pojawiła się masa niedoskonałości, podskórnych, bolących gul. Początkowo nie byłam pewna, czy winowajcą jest Skin Balance. Odstawiłam go zatem na kilka dni, skóra trochę się uspokoiła. Kolejne spotkanie z tym podkładem utwierdziło mnie jednak w przekonaniu, że to ten gagatek poczynił na mojej twarzy takie spustoszenie.


Szkoda, że tak kończy się moja przygoda ze Skin Balance. Nie od dziś wiadomo, jak ciężko znaleźć w polskich sklepach naprawdę jasny podkład o dobrym działaniu. Sądziłam, że tym razem wreszcie odnalazłam następcę CS. Jak się okazało byłam w błędzie.


Jakie są wasze doświadczenia z tym podkładem?

Pozdrawiam

14 komentarzy:

  1. Nie przepadam za podkładami Pierre Rene. Zazwyczaj są dla mnie zbyt żółte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed wprowadzeniem tego odcienia Skin Balance nawet nie patrzyłam w stronę szafy Pierre Rene. Wszystko tam było dla mnie zdecydowanie za ciemne. :)

      Usuń
  2. Nie miałam jeszcze żadnego podkładu tej firmy, ale czytałam o nim różne opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też co rusz czytam skrajne opinie na jego temat. Najczęstszym zarzutem jest właśnie to, że zapycha.

      Usuń
  3. aj, wcale nie wypadł tak dobrze, jak czytałam na większości blogów...bo miałam go brać, jednak byłam już wcześniej dość sceptycznie nastawiona, sama nie wiem dlaczego i patrzyłam jeszcze na Maybelline, ten mineralny, jednak ostatecznie wzięłam Catrice i nie żałuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed zakupem tego podkładu przeczytałam dziesiątki recenzji i obejrzałam mnóstwo filmików na YT. W większości były pozytywne. Zauważyłam, że od jakiegoś czasu zaczyna jednak pojawiać się coraz więcej zarzutów pod jego adresem. U mnie na początku też wydawał się być idealny, dopiero po zużyciu mniej więcej połowy zaczęło dziać się wszystko to, o czym napisałam.

      Usuń
  4. Strasznie zawiódł mnie ten podkład bardzo mi się warzył na każdym kremie;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie często tworzył efekt 'ciasteczka' na brodzie i w okolicach nosa. I to zbieranie się w zmarszczkach...

      Usuń
  5. Uu, szkoda, że silikony Ci nie służą. Współczuję z powodu bolesnych, podskórnych gul. Swego czasu miałam z takimi do czynienia i wiem, jak potrafią być irytujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wielu kilku lat borykam się z trądzikiem, więc zdążyłam przyzwyczaić się do takich niespodzianek. Jednak to, co zaczęło pojawiać się na mojej skórze przez ten podkład przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Długo potrwało nim doprowadziłam wszystko do względnego porządku.

      Usuń
  6. Miałam ochotę go wypróbować, ale też nie wiem jak moja skóra zareagowałaby na te silikony :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz skłonność do zapychania - uważaj. Już kilka blogerek/vlogerek ostrzegało przed właśnie takim możliwym działaniem tego podkładu. I u mnie się to sprawdziło.

      Usuń
  7. nie miałam okazji go wypróbować, ale za to ich pomadka/balsam do ust sprawdza się u mnie świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń