Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Ile wydarzyło się w moim życiu od momentu publikacji ostatniego posta! Nie chcę jednak zanudzać Was mniej lub bardziej istotnymi historyjkami, dlatego od razu przejdę do rzeczy. Bo dziś jest o czym pisać. Cudeńko, które widzicie powyżej to najpiękniejszy róż, jaki miałam w rękach. Począwszy od opakowania, po tłoczenie aż po kolor - ideał. Znalazł się u mnie dzięki Krzykli, którą z tego miejsca gorąco pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję. :) Same przyznajcie, czyż nie jest piękny?
Dzisiejsza gwiazda pochodzi ze stajni Clinique. W skład serii róży Cheek Pop, której jest częścią, wchodzą cztery odcienie. Mój to Plum Pop - przepiękny miks głębokiego różu oraz kapki fioletu. Z całą pewnością nie jest matowy, ani brokatowy. Najbliżej mu do satyny, jednak z malusieńkimi, ledwie widocznymi skrzącymi w świetle drobinami. Na polikach wygląda obłędnie, niezwykle naturalnie, ale nie pospolicie jak setki innych róży. Ma w sobie to "coś" co sprawia, że kiedy patrząc w lustro mam wrażenie, że w moim makijażu brakuje jeszcze jakiejś kropki nad i, sięgam właśnie po Plum Pop i wiem, że będzie wyglądał perfekcyjnie.
* W rzeczywistości odcień różu jest o wiele bardziej intensywny i żywy. Niestety widzę, że kolor został bezczelnie zjedzony, najprawdopodobniej przez bloggera, ponieważ wszystkie zdjęcia zarówno na moim komputerze jak i w Picasa Web mają diametralnie lepszą jakość. Po dodaniu ich tutaj wyglądają jak wyglądają. Nie mam pojęcia, skąd taka sytuacja; autokorektę zdjęć mam wyłączoną. Dajcie znać, jeśli miałyście z czymś takim do czynienia.
Używanie tego różu to czysta przyjemność. Z łatwością nabiera się na pędzel. Jest świetnie napigmentowany, wystarczy zatem niewielka ilość, by stworzyć zdrowy rumieniec. Nie tworzy plam, dobrze się rozciera i łączy z brązerem. Utrzymuje się dość długo, a kiedy już zaczyna znikać to równomiernie.
Pisząc o tym różu nie można nie wspomnieć o całej oprawie - niewymyślnym, ale idealnym w swej prostocie opakowaniu oraz wyjątkowym wnętrzu: pięknym, kwiatowym tłoczeniu z gatunku tych, które aż żal dotykać pędzlem, niszcząc tym samym ten uroczy obraz. Ale w końcu kosmetyki są po to, by ich używać. :)) W kwestii samego opakowania jeszcze, to wykonane jest z solidnego plastiku i z całą pewnością wieczko nie odpadnie bądź potłucze się po kilku dniach. Całość otrzymujemy w równie uroczym kartoniku, na którym odnaleźć można komplet informacji nt.kosmetyku.
Jest tylko jedna sprawa, która może ostudzić emocje - cena. Za 3,5 gramowe opakowanie przyjdzie bowiem chętnym na to cacko zapłacić 135 złotych. Nie ukrywajmy - fura pieniędzy jak na tego typu kosmetyk. Sama raczej na pewno nie zdecydowałabym się na taki wydatek, dlatego tym bardziej cieszy mnie ta wygrana.
za drogo :(
OdpowiedzUsuńNiestety, cena przygniata. :( Trzeba liczyć na jakiegoś hojnego Mikołaja czy coś. :))
UsuńŚliczny jest :)
OdpowiedzUsuńpiękny kolor, ale cana do niskich niestety nie należy :) Ja obecnie też korzystam z różu w kremie, tyle, że maybelline dream touch blush, który bardzo polecam. jest to mój pierwszy róż o takiej konsystencji, bo wcześniej korzystałam z różu ze standardowej kolekcji bourjois, ale niestety się skończył i postanowiłam spróbować czegoś nowego :) pozdrawiam + dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńTen róż Clinique ma klasyczną postać, nie jest w kremie. :))
UsuńJa jeszcze nigdy nie miałam różu w kremowej formie, ale o tym wspomnianym przez Ciebie od Maybelline słyszałam/czytałam sporo dobrego, więc chętnie go wypróbuję.
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe ma to tłoczenie :) Ale tyle złotych monet sama na róż też bym nie wydała, przynajmniej na obecną chwilę :D Takie sumy to jestem skłonna wydawać tylko na perfumy, a i to niezbyt często ;D
OdpowiedzUsuńTo tłoczenie robi ogromne wrażenie na zdjęciach, a co dopiero na żywo. Mnie się oczy zaświeciły jak małej dziewczynce na widok Barbie. Jest cudowny i tyle. :))
Usuńpo edycji zdjęcia w programie graficznym zapisz je jako "zapisz do strony web" a jak typowy .jpg :)
OdpowiedzUsuńu mnie pomogło bo bloger zżerał jakość ;)
Muszę pogrzebać, czy w PhotoScape mam taką opcję. Dotychczas zapisywałam jako .png i przez chwilę blogger dał sobie spokój (bo .jpg niszczył już wcześniej), ale w ostatnim czasie i ten typ mu nie pasuje. Dzięki. :)
Usuńna pewno masz tę opcję :)
Usuńu mnie w PS nazywa się "save for web&devices..."
Cena jak dla mnie nie do przyjęcia, ale kolor piękny.. no i zdjęcia ! ;)
OdpowiedzUsuńJa również mam ten roż i szczerze go uwielbiam! Na początku również myślałam, że ta cena jest zbyt wysoka (tym bardziej, że nie cierpię na brak róży), ale w chwili słabości kliknęłam i teraz nie żałuję ani jednej wydanej na niego złotówki :)
OdpowiedzUsuńGdyby nie Krzykla, mogłabym tylko patrzeć z pożądaniem na ten róż. Zdecydowanie nie moja półka cenowa. :) Na szczęście marzenie jednak się spełniają. :))
Usuńjaki piękny ten róż! cudowna struktura, której żal byłoby mi ruszać a z drugiej strony śliczny kolor który chciałabym mieć na policzkach :) ale ta cena ... zdecydowanie za wysoka jak na róż :<
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam na stronie internetowej Clinique, ile za niego liczą, szczęka mi opadła. Faktem jest, że to malutkie dzieło sztuki, ale mimo wszystko to masa pieniędzy. :)
UsuńRóż wygląda cudnie, szkoda że nie pokazałaś jak prezentuje się na policzkach :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam zrobić jakieś sensowne zdjęcie, ale moja stara, poczciwa cyfrówka "zjada" cały róż z policzków.
UsuńMogę natomiast polecić to miejsce: http://www.temptalia.com/clinique-plum-pop-04-cheek-pop-blush-review-photos-swatches. Zawsze w poszukiwaniu najlepszych swatchy wracam właśnie tu.
Kolor różu jest bardzo ciekawy, ja uwielbiam upiększać policzki ;)
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, ja też. :) Bez różu mój makijaż wydaje mi się niepełny.
UsuńŚliczny jest ten róż :)
OdpowiedzUsuńCena zupełnie nie dla mnie, ale sam wygląd różu piękny :) Super, że mogłaś go wygrać i tak dobrze wpasował się w Twoje gusta :) Ja niedawno zaczęłam w sumie korzystać z dobrodziejst różowych, ale chciałabym kupić jeden porządny, który byłby w sam raz do każdego makijażu. Zastanawiam się nad The Balm - Down boy, ale moje wyobrażenie koloru z opakowania na buzi jest tak nikłe, że wstrzymam się z zakupem jeszcze pewnie przez długi czas :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Róże The Balm, w ogóle kosmetyki The Balm... Marzenie! :))
UsuńA zastanawiałaś się nad jakąś paletą róży Sleeka? W cenie jednego różu z wyższej półki są aż trzy, świetne jakościowo z tego co czytałam, w kilku opcjach kolorystycznych. Sama mam wielką ochotę na jakieś trio. :)
Piękny jest, kolor bardzo mi się podoba i mam wrażenie, że taki "różowy" róż nawet mnie by pasował. Zwykle wybieram brzoskwiniowe odcienie, aktualnie szukam też fajnej śliwki. Clinique widziałam na kilku blogach i już wtedy mi się spodobał. Szkoda, że nie pokazałaś go w akcji :)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli na co dzień wybieramy brzoskwiniowe róże, to warto mieć w jakiś typowo różowy albo lekko śliwkowy. Takie odcienie zdecydowanie lepiej wyglądają np. na zdjęciach. Te brzoskwiniowe zlewają się z brązerem tworząc na policzkach jednolitą plamę. :)
Usuń