Prawda jest taka, że bez niego już nie potrafię wyobrazić sobie malowania paznokci. Top coat to jeden z najlepszych, moim zdaniem, wynalazków, jakie kiedykolwiek powstały. Dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze chwilę po nałożeniu lakieru przypominam sobie o milionie rzeczy, które powinnam zrobić *koniecznie w tej chwili*. Bez topu finał mógłby być tylko jeden. I choć znalazłam już swój ulubiony, to wciąż chętnie sprawdzam kolejne. Tym razem na tapetę biorę produkt od Catrice.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że wolę topy konsystencją przypominające lakier do paznokci. Ten od Catrice jest natomiast bardzo rzadki, niemal jak woda. Mimo to postanowiłam nie dyskwalifikować na samym początku i dać mu szansę.
Przezroczysta buteleczka wykonana ze szkła mieści 10ml produktu. Podoba mi się, że nie postawiono na plastik czy naklejki, jak w przypadku Better than gel nails Essence, które jedynie uniemożliwiają ocenę ilości produktu, który pozostał w butelce. Pędzelek - wąski, nie sprawia problemów podczas aplikacji.
Top Catrice nie zostanie z całą pewnością moim ulubieńcem. Wodnista konsystencja to nie jedyny jego mankament. Aplikowany na jeszcze mokrawy lakier rozmazuje go i tworzy nieestetyczne smugi. Aby tego uniknąć trzeba odczekać kilka do kilkunastu minut po pokryciu paznokci lakierem, aby ten dość dobrze podeschł. Choć i wtedy top ten może zrobić przykrą niespodziankę, więc nie jest to regułą. Wysycha rzeczywiście dość szybko, tworząc pięknie błyszczącą taflę. Połysk ten nie słabnie z każdym kolejnym dniem, co jest dużym plusem, Porównując do jednak na przykład do wspomnianego topu Essence czy mojego ulubieńca od Sally Hansen znaleźć można kolejny mankament. W przeciwieństwie do tej dwójki, top Catrice zastyga jedynie na pozór. Wystarczy mocniej dotknąć paznokieć, by pozostawić na nim ślad. Niekiedy bąbluje, zwłaszcza przy grubszych warstwach lakieru. Nie spełnia też jednego ze swoich głównych zadań: ani trochę nie przedłuża trwałości lakieru. Po dwóch, a czasem nawet jednym dniu pojawiają się odpryski i starte końce.
To moje drugie spotkanie z topem o bardzo rzadkiej konsystencji (o pierwszym, równie nieudanym więcej tutaj). Od początku nie byłam przekonana do takiej formuły, a ten przypadek jedynie potwierdza mój negatywny stosunek. Wracam zatem do Sally Hansen Advanced hard as nails, który jak do tej pory mnie nie zawiódł.
A jakie są wasze ulubione topy?
Pozdrawiam, klamarta.
Nigdy nie używałam top coat'ów, bo już samo pomalowanie paznokci lakierem jest dla mnie męczące (aczkolwiek lubię mieć je pomalowane - ambiwalencja :D) i zapewne nie chciałoby mi się nakładać jeszcze top coat.
OdpowiedzUsuńDla mnie teraz sam lakier wygląda.. dziwnie. :D Jestem uzależniona od topu. :))
Usuńteż używam Sally i chyba nie wymienię na nic innego ;)
OdpowiedzUsuńNajlepszy top coat ever! Zużyłam już kilka buteleczek i muszę jak najszybciej biec po następną. :)
UsuńNie miałam styczności z tym top coatem, ale za to z Essence i u mnie sprawdził się fatalnie.. Masz cudownego bloga, zdjęcia, wpisy! Wszystko przemyślane i jest tak przejrzyście :) Zmotywowałaś mnie do pracą nad wyglądem mojego bloga za którego szatę graficzną zabieram się od baaardzo dawna, ale jakoś mi się nie chciało.. do tej chwili ! :D
OdpowiedzUsuńJa byłam zadowolona z Essence, choć już do niego nie wróciłam. Nie wiem, czy przypadkiem nie został już wycofany, ale pewności nie mam. Może ten, którego używałaś wpadł w ręce jakiejś "macaczki drogeryjnej", która go otworzyła, przez co stracił na jakości?
UsuńNawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawiłaś mi tymi słowami. Bardzo się cieszę, że doceniasz moją pracę nad blogiem. Dziękuję! :)
Warto wiedzieć, po co mi top, który tylko utrudnia życie :/ Chyba muszę w końcu wypróbować ten z Sally Hansen, bo często czytam pochwały na jego temat :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej warto! Kosztuje niewiele, bo ok. 15zł (ja kupuję go w niedużym sklepie osiedlowym za 13), jest naprawdę super. Nie używałam co prawda Good to go Essie, czy Seche, ale mogąc zaoszczędzić kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt złotych kupując ten od Sally Hansen, zdecydowanie wybieram właśnie Sally.
UsuńOsobiście jakiś czas temu zaopatrzyłam się w mój pierwszy wysuszający top coat Sache Vite i teraz również nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez jego użycia ;)) Niesamowicie ułatwia mi wykonywanie tej czynności ;))
OdpowiedzUsuńU mnie chwilę po pomalowaniu ostatniego paznokcia załącza się tryb "sprzątnąć, poprawić włosy, przygotować kanapkę" i milion innych czynności, których wykonanie skończyłoby się lakierową katastrofą. Bez topu nie dałoby rady, to punkt obowiązkowy każdego malowania paznokci. :)
UsuńTeż już nie wyobrażam sobie malowania bez top coatu ;-) Obecnie używam Essie Good to go, ale moim ulubieńcem jest Seche Vite :-)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować jeszcze wspomniane przez Ciebie topy. Już tyle o nich przeczytałam, a wciąż jakoś nie było okazji do sprawdzenia ich.
UsuńPo Twojej recenzji zdecydowałam się na top z Essence (o którym dziś u siebie piszę) i od tego czasu jest to mój ulubiony produkt tego typu. Skoro dla Ciebie najlepszy jest Advanced hard as nails, koniecznie muszę go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że pomogłam. :) Koniecznie wypróbuj też Sally Hansen, jest jeszcze lepszy niż ten Essence.
UsuńNie miałam do czynienia z tym topem i szczerze mówiąc jakoś mnie nie przekonał :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio polubiłam Kwika Kinetics. Wcześniej stawiałam na GTG, ale zaczęło mnie denerwować szybkie jego gęstnienie. Zamierzam jeszcze kupić pełny wymiar SV, bo jak dotąd miałam tylko miniaturki i czuję niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńNigdy go jeszcze nie używałam ;]
OdpowiedzUsuńdla mnie top coat jest obowiazkowy - szczegolnie szybkoschnacy :))
OdpowiedzUsuńu mnie już ostatnie dni urodzinowego Konkursu, byłoby mi miło gdybyś zajrzała :)) mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/05/urodzinki-konkurs-rozdanie.html Serdecznie zapraszam :))